Rano budzi nas deszcz i burza, ostatni
dzień nie zapowiada się najlepiej, zabieramy się za pakowanie-skoro i tak w
taką ulewę nigdzie nie wyjdziemy.
Udało nam się z grubsza spakować, a i
deszcz przestał padać :) w związku z czym jedziemy na wycieczkę.
Mikołajki
Ze względu na "dzikie tłumy" nie udało mi się zrobić idealnego zdjęcia.
Kryptoreklama, mistrz drugiego planu!
Osobiście nie chciałam jechać do Mikołajek
(byłam tam już dwa razy) jednak Pan A. się uparł, a że nie chciałam wyjść na
jędzę :) to pojechaliśmy. Problem zaczął się już na etapie poszukiwania miejsca
postojowego, nie powiem znalezienie czegokolwiek w wysokim wakacyjnym sezonie
nie jest łatwe!
Następnie przeciskanie się przez te wszechobecne tłumy!
Chyba
wszyscy przyjechali do Mikołajek na wakacje :) Nasz spacer trwał mniej więcej godzinę po tym czasie decydujemy się na ucieczkę !
Szybkie
spojrzenie na mapę ....a tu jest taki fajny cypelek.
Takim sposobem zdecydowaliśmy się pojechać do egzotycznego, cichego i romantycznego miejsca.
Takim sposobem zdecydowaliśmy się pojechać do egzotycznego, cichego i romantycznego miejsca.
Szeroki
Ostrów to największa
wyspa na jeziorze Śniardwy, połączona z lądem groblą.
Miejsce jest czarujące, można się poczuć
jak na bezludnej wyspie. No prawie bezludnej, niestety bardzo dużo
osób koczuje tam w swoich przyczepach, tworząc tym samym dość rozległy kemping.
W sumie nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie fakt że wszystkie inne
osoby przyjeżdżające na tą wyspę potraktowane zostają jak intruzi w dodatku
tacy których trzeba się jak najszybciej pozbyć!
My
zostaliśmy zwyzywani i nastraszeni "obiciem ryja". Nie tak to powinno
wyglądać, nie dość że koczują tam nielegalnie to jeszcze zachowują się jak
właściciele tejże pięknej przestrzeni. W dodatku prezentujący
strasznie niski poziom kultury osobistej.
To miejsce mnie najbardziej oczarowało, zresztą chyba nie tylko mnie, bo jak się później okazało pan A. wybrał to miejsce na
oświadczyny. Niestety nie udało się mu zrealizować tego pięknego planu, zaraz z
za krzaków wyskoczył jegomość, któremu nasza wizyta na tej plaży wyjątkowo nie
odpowiadała.
Szczerze po usłyszanych inwektywach
chciałam wracać do domku, mało tego że poczułam się potraktowana jak najgorszy
śmieć to jeszcze najzwyczajniej w świecie się wystraszyłam. "Wyspiarz" zarzekał
się, że zaraz zleci się całe jego towarzystwo i zrobią z nami
"porządek".
Z przykrością
stwierdzam, że cała ta sytuacja była w zupełności akceptowana przez wszystkich
pozostałych "koczowników". Nie wiem możne mój błąd, ale po starszych
osobach spodziewałam się kultury na wyższym poziomie.
Ja chciałam już wracać, pan A. robił wszystko żebyśmy jednak zostali ( nie bardzo wiedziałam czemu). Przeszliśmy na klif, tam próbował mnie jakoś uspokoić i załagodzić stresową sytuację, nawet mnie "nakarmił" słodyczami :)
W pewnym momencie
wyskoczył z pierścionkiem, nawet nie pamiętam co mówił ! :)
Zaskoczenie było
olbrzymie, zdolność mówienia zaczę ła szwankować.
Później powiedział gdzie początkowo planował zaręczyny i jak się jeszcze bardziej zestresował
gdy w momencie kiedy już klękał i wyjmował pierścionek z krzaków wyleciał
wspomniany wcześniej jegomość.
Powrót do domku przez
Pańską Wole, drogą dość wyboistą i trudną do przejechania samochodem osobowym,
jednak jak widać na kolejnym zdjęciu nie tylko my się zdecydowaliśmy na taką trasę :)
Niestety z nadmiaru wrażeń nie sprawdziłam naszego licznika,
także nie
mam pojęcia ile kilometrów zrobiliśmy w ten piękny i wyjątkowy dla nas dzień.
11.08.2017
Ełk.
Wracamy do domu, jedyny postój jaki
planujemy to mini zwiedzanie Ełku.
Ruiny zamku.















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz