Rano było nawet znośnie, słoneczko niewinnie przedzierało się przez chmury, liczyłam że taka pogoda się utrzyma do momentu mojego wyjścia z pracy :) Oj nie nie ma tak dobrze! Wybija upragniona godzina, patrzę przez okno i ...
i widzę śnieg !
Nieważne już postanowiłam, ze jedziemy do lasów Sękocińskich i zdania nie zmienię, może po drodze się rozpogodzi :)
Pierwsze co namierzyłyśmy to sarny ! Strasznie ich tu dużo, już widzę jak nos Amber zaraz odpadnie:) Kręci nim jak szalona, tyle zapachów, tyle tropów...
Kolejne zdjęcie : "No idziesz czy nie? ile mogę na Ciebie czekać ? "
" Dobra to Ty sobie rób te zdjęcia, a ja troszkę pobiegam za sarnami"
Jak widać na zdjęciach pogoda wcale się nie polepszyła, wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że zaraz nas całkowicie zasypie w tym lesie :)
Amber raczej nie przeszkadza śnieg ani deszcz :) Tylko ja psioczyłam na te piękne płatki śniegu wpadające mi do oczy i przeszkadzające w robieniu nowych zdjeć :D
Na mapie namierzyłam jakieś stawy, także obowiązkowo musimy je znaleźć, dopiero wtedy będziemy mogły spokojnie wrócić do domu :) Jeden z nich to staw Młyński. Po jakiś 30-tu minutach znalazłyśmy to czego szukałyśmy. Niestety nie tego się spodziewałam, staw był ogrodzony, chyba przez właścicieli restauracji, która tam się znajduje. Oczywiście nam to za bardzo nie przeszkadzało i przeszłyśmy przez ogrodzenie-przecież pamiątkowa fotka musi być :)
W drodze powrotnej standardowo pomieszały mi się kierunki, Amber tez nie była zbyt pomocna wolała ganiać za dziką zwierzyną niż wyniuchać nasze ślady :)
Koniec końców udało nam się wrócić do domu :)









Mam nadzieję, że od czasu tego wpisu coś się zmieniło i nie puszczasz wolno pieska w lesie, żeby straszył "dziką zwierzynę", bo aż przykro czytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń