niedziela, 12 lutego 2017

Biegówki! Falenica.

Jedziemy do Falenicy, wypożyczamy biegówki i śmigamy ! :)
Z tym śmiganiem to się chyba troszkę rozpędziłam, 
pierwszy raz w życiu mam na nogach biegówki.
 Moje wyobrażenie co do tej aktywności fizycznej nie bardzo pokrywa się z rzeczywistością :)

Pierwsze "kroki"

Skoro już z lekka załapałam o co chodzi, to czas przypiąć psa !

Jak zwykle przeliczyłam swoje możliwości :) i zaliczyłam "glebe".
Wskazówka na przyszłość: Nie pozwolić psu biec, przynajmniej na początku
zanim się zsynchronizujemy :)
Trzeba wstać, otrzepać pupę ze śniegu i próbować dalej.

W grupie raźniej.



Po drodze mijały nas konie i osiołki, niestety Amber nie przepada za "dziwnymi psami olbrzymami" :)


Przerwa na bigosik.



Ogrzewamy się!

Dumna i szczęśliwa Amber.


Biegówki-zaliczone, obyło się bez poważniejszych kontuzji, ostateczny wynik to trzy niegroźne upadki, bolące łydki i uśmiech na twarzy!

niedziela, 5 lutego 2017

Skierniewice-Rawka, Bolimowski Park Krajobrazowy.

Destination: Skierniewice-Rawka

Wraz z naszymi ludzkimi i psimi znajomymi postanowiliśmy wyruszyć na jednodniową wycieczkę, kierunek jaki obieramy to Bolimowski Park Krajobrazowy.









Nasze psiaki są zachwycone, co zresztą widać na załączonych poniżej zdjęciach :)







Co prawda my nie tryskami aż takim entuzjazmem, a przynajmniej nie okazujemy go poprzez wykonywanie skomplikowanych akrobacji śnieżnych, ale również jesteśmy bardzo zadowoleni.



Amber wywąchała po drugiej stronie Rawki, dwa nieznane nam psy.





Psiaki znajdujące się po drugiej stronie rzeki, bardzo mocno zainteresowały się nami lub naszymi czworonogami. Śledziły nas przez jakiś czas, aż w końcu znalazły powalony konar drzewa, dzięki czemu przedostały się na nasza stronę i ku naszemu zdziwieniu dołączyły do naszej "wesołej brygady".  Wydawało się, że pieski mają właścicieli, przynajmniej tak można było wnioskować po obroży na szyi i ufno-przyjecielskim podejściu do człowieka.  Przeszły z naszą gromadą kilka kilometrów i zupełnie nic nie wskazywało na tragedie jaka się rozegra na naszych oczach. To czego byliśmy świadkami utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że zbyt ufnie podchodzę  do obcych, nieznanych zwierząt. Dwa wydawałoby się urocze, przyjacielsko do nas nastawione pieski, zaatakowały i zagryzły biegającą po parku sarnę. Trwało to dosłownie chwilę, psy dokładnie wiedziały jak się zabija, z pewnością nie była to ich pierwsza ofiara. Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji. Nie wiem czy psy były jednak bezpańskie czy przez brak odpowiedniej opieki sprawowanej przez właścicieli, musiały się nauczyć radzić w taki sposób, zdobywać pożywienie na własną rękę. Być może. W tej sytuacji sarnie niestety nie mogłam pomóc, jej los był już przesądzony. Jedyne co mogłam zrobić to zgłosić zaistniałą sytuację do odpowiednich służb. Niestety ten nieprzyjemny incydent nieco zachwiał naszą radość z całodziennego obcowania z przyrodą.











Znalezisko Maxa, pół bochenka chleba, który wcale nie było łatwo wyrwać Maxowi z pyszczka.


Koniec wycieczki, przebyty dystans: 17 km.