Naszą podróż zaczynamy na dworcu wschodnim, skąd pojedziemy do Wieliszewa.
"Jakoś nie widzę tego pociągu ! :) "
Wieliszew.
Na miejscu spotykamy się z naszymi przyjaciółmi :)
Obowiązkowe buziaczki.
Dobra koniec z tymi przyjemnościami, czas na rozgrzewkę :)
Odpowiednie przygotowanie do biegu to podstawa !
Do biegu gotowi .... START !!!
Amber wyrwała jak szalona ! Nie ma to jak rywalizacja :)
Uśmiech numer pięć :)
To z radości, gdyż meta jest już coraz bliżej, jeszcze tylko kilkanaście metrów i dotrzemy do celu !
Amber, głuptasie gdzie mnie ciągniesz ? Jeszcze medal musimy odebrać !
Na koniec pyszna, orzeźwiająca woda, posiłek regeneracyjny i kilka pamiątkowych (obowiązkowych) foteczek.
Amber zróbmy sobie super fotkę z wozem strażackim ....
.... no tak, Amber zawsze na pierwszym planie :D
Co prawda podium nie nasze, ale pomarzyć zawsze można :)
Pamiątkowy medal.
Pełni energii, z uśmiechem na twarzy żegnamy Wieliszew, do następnego razu !
"Bieg po Dynię" -Lesznowola.
W Lesznowoli było już nieco zimniej. Jednak nam to w niczym nie przeszkadzało,
wręcz przeciwnie bieganie w niższych temperaturach
to dla mnie i Amber przyjemniejsza opcja :)
Duży plus dla organizatorów za wspaniały ( przynajmniej jak dla mnie) medal !
Po biegu zrobiliśmy sobie mały spacerek po Lesznowoli,
podziwialiśmy piękne stoiska z okazałymi dyniami.
Jeden okaz nawet pojechał z nami do domu- w końcu to bieg po Dynię !
Jak widać było z czego wybierać!
"Bieg Złotych Liści"- Piaseczno.
Rozgrzewka przed startem, tym razem nie tylko ze względu na przygotowanie do biegu.
Jest strasznie zimno, przez co wszyscy bardzo chętnie i z wielkim zaangażowaniem
zabrali się za różnego rodzaju rozgrzewające ćwiczenia :)
Zdjęć z samego biegu brak, tym razem wszyscy byliśmy uczestnikami.
Za to mamy kilka zdjęć zrobionych po przekroczeniu lini mety,
gdzie czekał na nas regeneracyjny posiłek.
Amber, Max i Carmen.
Z medalem.
Pełni energii i sił witalnych ruszamy na dłuższy spacer
z naszymi czworonożnymi towarzyszami.
Psiaki dzielnie znosiły całą podróż w bagażniku, po wszystkich przebytych kilometrach zasnęły cudownie wtulone w siebie. Niestety zdjęcia brak :)
Szaleństwa na nadwiślańskiej plaży. Jak widać nie tylko psiaki miały niezły ubaw!
Cudowny humor udzielał się wszystkim uczestnikom wycieczki.
Jedyny minus plażowania to gigantyczna ilość kleszczy znalezionych w sierści Amber i Maxa !
Do Carmen nie mają się jak przyczepić :) Szczęściara !
W drodze powrotnej robimy sobie jeszcze jeden postój, w końcu tak wspaniale rozpoczęty dzień trzeba wykorzystać do samego końca.
"Runbertów"- Rembertów.
Tym razem mamy zacnych kibiców !
Na te piękne puchary mogłyśmy sobie tylko popatrzeć :)
Mimo wszystko zdjęcie na podium musi być !
Skoro już jesteśmy w Rembertowie to obowiązkowo trzeba sobie zrobić zdjęcie
z samolotami wojskowymi, póki jeszcze stoją.
Niestety z tego co wiem, mają zostać usunięte z terenu Akademii Obrony Narodowej,
czeka je taki sam los jak czołgi.
Wybiegane i zadowolone !
Dogtrekking- Las Młociński.
Tym razem byłyśmy tylko obserwatorkami i najwierniejszymi kibicami Maxa i Justyny.
Zawrotna prędkość- mój aparat sobie z nią nie poradził :)
W oczekiwaniu na naszych sportowców przy mecie, Amber bardzo się niecierpliwiła. Oto oni ! Max wielce zadowolony ze swojego wyniku.
Jak to na dogtrekkingu, psich kolegów i koleżanek nie brakowało.
My zajęliśmy się delektowaniem serwowanym jedzonkiem a psy...
hm nie były zbytnio zadowolone.
Na zwycięzców czekały psie statuetki i inne ciekawe nagrody.
Skoro już zapełniliśmy swoje brzuszki to może by tak mały spacerek po lesie ?
Czemu nie !
Amber pozuje do zdjęcia :)
Amber wejdź do dziury, nic Ci się nie stanie.
Zadowoleni i troszkę zmęczeni wracamy do domu, odpoczynek też jest potrzebny :)
























































































